
Mistrzostwo Manchesteru City
To prawdopodobnie najbardziej ikoniczny moment w całej historii Premier League. Ostatnia kolejka sezonu 2011/12, 94. minuta meczu, a Sergio Agüero strzela gola, który w jednej chwili odbiera tytuł Manchesterowi United i po 44 latach posuchy daje upragnione Mistrzostwo Manchesteru City. Historia tamtego dnia to gotowy scenariusz na filmowy thriller – opowieść o zwątpieniu, nadziei i cudzie, który wydarzył się w ostatnich sekundach sezonu.
„Cityitis” – klątwa, która miała powrócić
Przed ostatnią kolejką sytuacja była jasna. Oba kluby z Manchesteru miały tyle samo punktów, ale to City, dzięki lepszemu bilansowi bramek, miało wszystko w swoich rękach. Wystarczyło pokonać na własnym stadionie walczące o utrzymanie Queens Park Rangers. W tym samym czasie United musieli wygrać na wyjeździe z Sunderlandem i liczyć na potknięcie rywala. Mimo roli faworyta, na Etihad Stadium od początku panowała nerwowa atmosfera.
Obawy nasiliły się w 20. minucie, gdy na stadion dotarła wieść o golu Wayne’a Rooneya dla United w Sunderlandzie. W tym momencie to „Czerwone Diabły” były wirtualnymi mistrzami Anglii. Na trybunach zapanowała konsternacja, a napięcie rosło z każdą minutą. Ulgę przyniosła dopiero bramka Pablo Zabalety pod koniec pierwszej połowy. City schodziło na przerwę z prowadzeniem 1:0 i tytułem z powrotem w swoich rękach. Wydawało się, że klątwa została przełamana, a upragnione Mistrzostwo Manchesteru City jest już na wyciągnięcie ręki.
Katastrofa w drugiej połowie. Kiedy gasną nadzieje
Druga połowa to jednak powrót najgorszych koszmarów. Już trzy minuty po wznowieniu gry, po fatalnym błędzie w obronie, Djibril Cissé doprowadził do wyrównania. „Cityitis” uderzyło z pełną mocą. Chwilę później na boisku doszło do awantury, w wyniku której były gracz City, Joey Barton, otrzymał czerwoną kartkę. Gra w przewadze jednego zawodnika powinna być dla gospodarzy zbawieniem. Zamiast tego, stało się coś niewiarygodnego – w 66. minucie, grające w dziesiątkę QPR po kontrataku zdobyło bramkę na 2:1 po strzale Jamiego Mackie’ego.
Na Etihad zapanowała grobowa cisza, przerywana jedynie okrzykami rozpaczy. Na trybunach pojawiały się łzy, a kibice, nie mogąc znieść widoku upadającej na ich oczach drużyny, zaczęli opuszczać swoje miejsca. Wielu z nich, nie mając już nadziei, krążyło po korytarzach stadionu, nie chcąc patrzeć na boiskową katastrofę. W tym samym czasie w Sunderlandzie mecz dobiegł końca. United wygrali 1:0, a ich piłkarze pozostali na murawie, czekając na ostatni gwizdek w Manchesterze, by świętować tytuł. Wszystko wskazywało na to, że historyczne Mistrzostwo Manchesteru City wymknie się z rąk w najbardziej bolesny z możliwych sposobów.
Dwie bramki w doliczonym czasie. Jak narodziła się legenda
Sędzia doliczył cztery minuty. W 92. minucie, a dokładnie w 91:15, nadzieję przywrócił Edin Džeko. Bośniak strzałem głową po rzucie rożnym doprowadził do wyrównania. Na stadionie zapanowała euforia, a kibice, którzy wcześniej opuścili trybuny, w pośpiechu na nie wracali. Pozostały jeszcze dwie minuty. W tym samym momencie na ławce QPR wybuchła radość – dotarła do nich informacja, że Bolton przegrał swój mecz, co oznaczało, że ich utrzymanie w lidze było już pewne, niezależnie od wyniku na Etihad. Być może to był kluczowy moment.
Chwilę później, przy ostatnim, desperackim ataku City, piłka trafiła do Mario Balotelliego. Włoch, notując swoją jedyną asystę w tamtym sezonie, zdołał dograć ją do Sergio Agüero. Argentyńczyk przyjął piłkę, minął jednego obrońcę i potężnym strzałem umieścił ją w siatce. Była 94. minuta, a dokładnie 93:20. Na stadionie wybuchło szaleństwo, jakiego świat nie widział. Agüero, biegnąc i kręcąc koszulką nad głową, stał się symbolem tego cudu. W tym samym momencie, 140 mil dalej, na twarzach piłkarzy Manchesteru United malowało się niedowierzanie i szok. Mistrzostwo zostało im dosłownie wyrwane z rąk.
„Szalony, szalony finisz” – Mistrzostwo Manchesteru City staje się faktem
Po meczu trener Roberto Mancini podsumował to, co się wydarzyło, jednym słowem: „Szaleństwo”. I trudno się z nim nie zgodzić. Ten niewiarygodny powrót, te dwie bramki w doliczonym czasie gry i ten jeden, ikoniczny gol, na zawsze zapisały się w historii futbolu. To był moment, który nie tylko dał City pierwszy tytuł od 44 lat, ale również zdefiniował całą erę Premier League. Tamtego dnia Mistrzostwo Manchesteru City przestało być marzeniem, a stało się faktem w najbardziej dramatycznych okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić.
SPRAWDŹ TAKŻE:
- Narodziny gwiazdy! Kim jest Rio Ngumoha, 16-letni bohater Liverpoolu?
- Historyczny triumf! Cztery polskie drużyny w Europie i gigantyczna szansa w rankingu UEFA!
- Kim jest człowiek, który chce kupić Śląsk? Mariusz Iwański przerywa milczenie!
- Kulisy rewolucji w Widzewie. Mindaugas Nikolicius szczerze o transferach, błędach i wielkiej wizji